poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Ostatni wieczór














Miniaturka własnego autorstwa napisana kiedyś, pod wpływem emocji.

Ostatni Wieczór


Sam nie wiem co chciałem osiągnąć tamtej grudniowej nocy. Może w głębi duszy wierzyłem, że to co wtedy wydarzyło się miedzy na mi, może być naprawdę. W moim sercu tliła się jeszcze resztka nadziei, która za nic nie chciała umrzeć. Od kilku dobrych miesięcy próbuje ją wyrzucić z pamięci, ta jednak nadal nie chce odejść. Pewnie większość ludzi uznałoby to za znak, zapowiedź czegoś. Mnie to po prostu zaczynało wykańczać. Ta cała niewiedza, mimo, że wiedziałem, że to był już definitywny koniec, nie mogłem tego przeboleć.
 Gdy zwykły szary człowiek coś odkrywanie zazwyczaj wszystko się zmienia. W życiu, zawsze bywają takie przełomowe momenty, po których zaczynamy od nowa. Niektórzy zmieniają mieszkanie, inni znajomych i uważają to za wielki przełom. A ja? Ja po prostu trafiłem do świata, o którym istnieniu nie wiedziałam wcześniej nic. Czytaliście Tolkiena prawda? Albo Harry; ego Pottera? Zakładam, że jeżeli tu trafiłeś, to te lektury są ci dobrze znane.
 Kim przed tym byłem? Człowiekiem, jak każdy inny. Lekko zagubiony w dzisiejszym świecie, mimo to radzący sobie w nim doskonale. Spokojnie nazwałbym siebie kłamcą. Umiałem udawać, grać. Bardziej od innych ceniłem sobie samotność i ani myślałem, by stać się bohaterem. A jednak.
 Przez rok nauczyłem się walczyć, władać wojskiem czy jeździć konno. Byłem jedynie studentem antropologii, który kiedyś, jako dzieciak, zawsze siedział z nosem w książce. Teraz miał możliwość poznać wszystko z bliska. Cały świat miał na wyciągnięcie ręki.
 Wierzycie, że czas może płatać nam figle? Jeśli nie, to radzę wam zacznijcie. Cała moja historia zaczęła się jakiś kilka miesięcy temu. W ten dzień padał deszcz, a ja w zawirowaniu całego świata śpieszyłem się na poranne wykłady.
 Nigdy nie zatrzymywałam się by pogadać z kimś, niespecjalnie zwracałam uwagę na moje otoczenie. I gdybym wtedy się przy niej nie zatrzymał, cała ta historia nigdy by się nie wydarzyła.
Nigdy nie zapomnę jej czarnych oczu które bacznie mi się przyglądały. Wtedy zdecydowałem się podejść, nie dlatego, że byłam jakimś Casanovą, czy marzyłem by wyrwać panienkę.  Po prostu  zaintrygowała mnie. Zrobiłem kilka niepewnych kroków w jej stronę i stało się. Świat lekko mi zawirował, a ja poczułem się jakbym spadał. Gdzieś głęboko, w nieodkrytą czeluść.

~*~
 - Co do diabła?
Dziewczyna podniosła się ziemi. Mogła mieć zaledwie osiemnaście lat, jednak jej twarzy wyrażała wiele bólu, jakby życie nigdy jej nie rozpieszczało.
Lekko potrząsnęła głową, a z jej włosów spadło kilka liści. Dopiero teraz miałem okazale przyjrzeć się jej dokładnie. Nie była raczej osobą na którą każdy przechodzień zwraca uwagę.  Posiadała ładne blond włosy i ciemne jak sadza oczy.
- To moja wina – powiedziała cicho, nawet na mnie nie patrząc i strzepnęła ze swoich kolan resztę ziemi. Wydawała się jak nadto spokojna, mimo, że ni stąd ni zowąd wylądowaliśmy w środku dzikiego lasu.
- Czy to, że nagle się tutaj zjawiliśmy nie jest dla ciebie dziwne? – zapytałem, nie okazując żadnych emocji. Choć w środku nie wiedziałam co się dzieje, może nawet trochę się bałem.
- Słuchaj – odpowiedziała i zrobiła krok w moją stronę – Nie wiem jak to się stało. To nie powinno się stać. Takie rzeczy nie działy się już od dwóch lat. Coś się zmieniło i naprawdę nie wiem dlaczego przyleciałeś ze mną.
- Może chociaż powiesz jak się nazywasz?
- Nina Artemis Watson. A ty? – zapytała i zjechała mnie wzorkiem, patrzyła trochę z pogardą, a ja do tej pory nie wiem dlaczego.
- Jared Gideon Bailey
Uśmiechnęła się lekko i jak zawsze nie potrafiłem określić co to oznacza. Nie lubiłem i nadal nie lubię stąpać po niepewnym gruncie.
 - To co pani Mądra, w która stronę teraz?
- Poszukamy czegoś co by znaczyło w której epoce jesteśmy – powiedziała spokojnie i odwróciła się na piecie.  Bez zbędnych ostrzeżeń ruszyła wtedy do przodu. Wtedy to ja miałem okazję do otaksowania ją wzorkiem.
 - Epoce?
Nina odwróciła głowę w moja stronę i lekko się zaśmiała, jakby to wszystko było dla niej oczywiste.
- Takie panie Bailey, przeskoczyliśmy w czasie.
To wszystko zaczynało robić się coraz dziwniejsze, ale to tak zaczęła się nasza wspólna przygoda.

~*~
Mimo tego w jakich okolicznościach zrodziła się nasza znajomość, po jakimś czasie staliśmy się przyjaciółmi. To wtedy powiedziała mi kim jest. Była jednym z Siedmiorga, człowiekiem o nadzwyczajnej zdolności, mającej władzę kontroli nad światem.  Dopóki jednak byli ludzi ich moce się nie objawiały. Nina odnalazła amulet, który do tej pory nie powiedziała mi jaki miał kształt, który pozwolił jej na kontrolowanie jej mocy. Jednak jego byli właściciele, zaczęli się o  niego upominać. Musiała go spalić tym samym tracąc swoją moc. Wtedy zginęli jej rodzice i została wysłana do dziadku do Nowego Jorku. Od tamtej chwili nie mogła skakać w czasie. Mimo to przenieśliśmy się o tyle lat do przodu, ile nikt jeszcze nie był. Dawno już upadło to co wszyscy znamy. Tutaj nie było latających spodków czy samo sprzątających się domów. Żeby wam trochę rozjaśnić w głowie, świat ten wyglądał jak też, przed narodzeniem Jezusa i jeszcze dalej. Wiele rzeczy było innych, całkiem pozmienianych, a niektóre takie same, jak te w świecie, w którym żyjemy.
 Cenili ją, Nina była tam ceniona przez Elfy i inne rasy zamieszkujące owy świat. Ja byłem nikim, do czasu, aż nie zabiłem kogoś, zupełnie przez przypadek, nikt nie mógł uwierzyć, że nie wiedziałem, że ów człowiek był czarnoksiężnikiem opętanym przez Mantrę.
 Stałem się ich bohaterem, kimś kogo uwielbiali, szanowali. Skąd mogłem wiedzieć, że przypadkiem zniszczyłem ich wielkiego wroga? Byłem w tym świecie zagubiony. Nie skakałam wcześniej jak Nina, nie wiedziałam co może mnie spotkać . Ona była przygotowana na wszystko, ja nie.
Walczyliśmy. Związaliśmy się z tamtym światem. Z Królem, z krasnoludami, czy elfami. Spędziliśmy tam rok, kiedy oni walczyli z siłami zła. Pomagaliśmy im, wkładaliśmy w to całe swoje serce.
 Nie powiem Ci drogi czytelniku, kiedy ja i Nina staliśmy się sobie bliżsi. Kiedy razem przelewaliśmy krew za naszych przyjaciół, czy może wtedy kiedy obydwoje czuliśmy tęsknotę za naszym światem?
Walka się skończyła. Wygraliśmy. Wtedy odbyłem  z Niną ostateczną wędrówkę. Odnalazła wtedy swój amulet, swoje ips.
Objawiła nam się wtedy sama Śmierć, nie ta którą spotykają ludzie przechodząc na druga stronę. Pan i władca tego świata.
To dzięki temu Nina mogła na powrót przemieszczać się w czasie. A może to jednak była już Artemis?
Wróciliśmy.

Po roku znowu stałem przy ławce, na której siedziała Nins. Te same ubrania, nic a nic się nie zmieniło. Blizny jednak zostały. Blizny zawsze zostają. Nasza historia nigdy nam nie ucieka. Nasze ips zawsze pozostaje nasze.
 Obydwoje spanikowaliśmy. Byliśmy zdruzgotani po tym wszystkim i chcieliśmy odpocząć. Poszliśmy w swoje strony znając jedynie imiona.
 Czułem się źle. Tamten świat był moim światem. Dlatego dopiero po tych kilku miesiącach poszedłem do niej.
Jak znalazłem adres? Nie wiem. Po prostu miałam go gdzieś zapisany na kartce. Nie chciałem tego analizować, nauczyłem się, że nie wszystko można zrozumieć.
Gdy otworzyła mi drzwi poczułem się jak wtedy. Wszedłem do środka i staliśmy w milczeniu taksująć się wzorkiem.
Wtedy rozmawialiśmy. Dużo i długo. O wszystkim, o samych sobie. Dlaczego już nie potrafiłem wyobrazić sobie żeby zabrakło jej moim życiu? Nie wiem. Była częścią świata do którego należę.
Postanowiliśmy wrócić. Żadne z nas nie potrafiło już się tu odnaleźć. To nie był nasz świat. Byliśmy tu całkiem obcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
Szablon stworzony przez oreuis